Żrący proszek do prania, krem na dzień, balsam, krem na noc, pasta z fluorem, mydło z gliceryną, szampon i odżywka o zapachu gumy balonowej – reklamy przekonują nas, że wszystko to jest niezbędne w życiu kilkulatka. Jednak coraz więcej rodziców przekonuje się do naturalnych zamienników.

Producenci twierdzą, że receptury ich kosmetyków dla dzieci są starannie dopracowane i pełne dobroczynnych substancji. Szampony reklamowane są jako „delikatne”, mydła jako „hipoalergiczne” a kremy na opakowaniach mają pąki kwiatów i owoce, które ze składem kosmetyków nie mają nic wspólnego.

A skóra dzieci rzeczywiście jest szczególnie delikatna i wrażliwa. Łatwiej o alergię, wysypkę czy przesuszenie skóry wywołane niekorzystnym składem kosmetyków, a im młodsze, tym ryzyko powikłań jest wyższe. Jest coś jeszcze – kosmetyki dla najmłodszych z drogerii mają często zapach słodyczy, kolor landrynek, „smakowitą” konsystencję i przyciągające opakowania, co sprawia, ze najmłodsi potrafią wypić szampon lub zjeść całą tubkę pasty do zębów.

A ich skład, wbrew obietnicom producenta, z naturalnością i bezpieczeństwem nie ma zbyt wiele wspólnego. Znajdziemy w nich parabeny, sztuczne barwniki, konserwanty, uczulające aromaty, oleje mineralne i dziesiątki innych, zbędnych w produktach dla dzieci, substancji. Dlatego warto wybierać tylko certyfikowane, sprawdzone produkty dla dzieci.