Kilka dni deszczu wystarczyło, aby przyroda obudziła się do życia. Bujne zielone trawy i młode listki na drzewach cieszą oko i dają wytchnienie. Jednak wraz z nimi budzą się do życia również owady, w tym kleszcze. Ze względu na boleriozę, mogą być śmiertelnie niebezpieczne dla człowieka!

Wszystko przez globalne ocieplenie

Wydawać by się mogło, że kleszczy z roku na rok przybywa i to prawda. Winą za taki stan rzeczy naukowcy obarczają globalne ocieplenie. Rachunek jest prosty- im jest cieplej i wyższe temperatury roczne, tym kleszcze mają większe szanse aby przeżyć najzimniejsze miesiące.

Larwy i nimfy kleszczy na cenzurowanym

Owady te najczęściej spotkasz w trawie lub na krzewach. Dlatego właśnie buszowanie nawet w miejskich terenach zielonych może być bardzo niebezpieczne. Teoretycznie kleszcze nie spadają na nas z góry, a jedynie zsuwają się w idealnym momencie, gdy np przechodzimy obok krzewu. Uwielbiają słoneczne łąki albo miejsca wzdłuż ścieżek. Znajdziesz je również na placach zabaw a nawet w miejskim ZOO.

Jak rozpoznać boleriozę?

Na początek dobra wiadomość – nie wszystkie kleszcze przenoszą boleriozę. Dlatego też obawa przed nimi nie może wykluczać nas z codziennego odpoczynku na łonie natury. To może doprowadzić do silnych zaburzeń psychicznych.

Zobacz również: Czujesz smutek przez wiele dni? Sprawdź, czy to nie depresja!

Pierwszą i jednoznaczną tezą potwierdzającą boleriozę jest rumień po ugryzieniu kleszcza. Jednak, by zaraził, musi być w naszej skórze conajmniej 36 godzin. Jeżeli wcześniej zostanie wyciągnięty, raczej nic nam więcej nie zagraża.